Niby zwykła lekcja
Prowadzenie ciekawych i angażujących zajęć z wychowania fizycznego to wielkie wyzwanie dla każdego nauczyciela. Jeszcze trudniej jest, jeśli są to zajęcia dla dzieci niewidomych i słabowidzących. Spektrum ćwiczeń jest mocno ograniczone, trzeba się bardzo wysilić, żeby zainteresować uczniów i dostosować poziom do ich możliwości. Dlatego ciągle należy być czujnym i szukać nowych pomysłów. A te czasami pojawiają się nagle i niespodziewanie.
Tak było osiem lat temu na zajęciach prowadzonych przez pana Leszka Szmaja w ośrodku szkolno-wychowawczym dla dzieci niewidomych w Owińskach. Jego uczniowie czekali, aż ich widzący koledzy skończą lekcję, na której grali w tenisa stołowego. Wsłuchiwali się przy tym w specyficzne dźwięki, które wydawały piłeczka, rakietki, stół, zawodnicy. I nagle jeden z uczniów zapytał o nazwę tej gry i jej zasady. Pan Leszek wytłumaczył, więc padło kolejne pytanie: „Czy możemy w to dzisiaj zagrać?”. Tak zaczęła się historia tenisa stołowego dźwiękowego.
Tak zaczynaliśmy
Pierwszym krokiem było pozbycie się rakietek. Zamiast nich uczniowie korzystali ze swoich dłoni. Siatka nad stołem też okazała się zbędna. Został więc stół i piłeczka. Pan Leszek musiał improwizować i szybko wymyślić jakiś system gry, który uczniowie zrozumieją, zaakceptują i zapamiętają. Przez całą lekcję wszyscy świetnie się bawili. Nic nie motywuje do pracy tak bardzo jak uśmiech uczniów, więc nauczyciel każdą wolną chwilę poświęcał na opracowywanie i testowanie zasad i wariantów gry. Po paru tygodniach miał już wszystko gotowe. I chyba największym sukcesem była reakcja uczniów i kolegów. Dzieci były zachwycone, że w końcu pojawiło się coś specjalnie dla nich, z myślą o nich. Że uczestniczą w czymś wielkim i ważnym. Dlatego chciały grać i grać. Na lekcjach trzeba było jednak realizować program, więc pojawił się pomysł zajęć dodatkowych. Dyrekcja ośrodka wyraziła zgodę i rozpoczęły się pierwsze spotkania.
Treningi i ćwiczenia cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Uczniowie bardzo aktywnie uczestniczyli we wszystkich zajęciach. Szybko okazało się, że mają ogromną potrzebę rywalizacji sportowej i konfrontacji. Żeby zdobyć nowych rywali dla swoich podopiecznych, pan Leszek zaprosił nauczycieli z innych ośrodków w Polsce na prezentację gry i szkolenie. Już po pierwszym takim spotkaniu tenis stołowy dźwiękowy zyskał nowych fanów. Pan Sławomir Szik z Łodzi podsumował wszystko w liście wysłanym do dyrekcji, którego fragment zacytuję.
„Zorganizowana przez Szanowną Dyrekcję oraz Pana Leszka konferencja poświęcona była nowej dla nas, nauczycieli wychowania fizycznego z ośrodków dla dzieci niewidomych i słabowidzących, dyscyplinie sportowej dostosowanej do potrzeb naszych dzieci i młodzieży – tenisowi stołowemu dźwiękowemu. Ta nowa gra – autorstwa naszego Kolegi – dokonała prawdziwej rewolucji na płaszczyźnie wychowania fizycznego nie tylko w moim ośrodku w Łodzi, ale również w zaprzyjaźnionych ośrodkach: w Bydgoszczy, Krakowie, Dąbrowie Górniczej. Dlatego też postanowiłem podzielić się z Państwem wrażeniami związanymi ze stawianiem pierwszych kroków przez naszych podopiecznych w tej nowej dyscyplinie. Przepraszam, że dokonuję tej analizy dopiero po kilku miesiącach, ale fascynacja tenisem stołowym dźwiękowym (zarówno młodzieży, jak i samych nauczycieli) jest tak wielka, że brakowało wolnego czasu, aby zasiąść przed komputerem i podzielić się spostrzeżeniami. "
Może trochę w skrócie o samej konferencji. Pełen profesjonalizm, zaangażowanie, wzbudzenie ogromnego zainteresowania nową, niespotykaną dotąd grą (autorstwa Leszka), która pochłonęła nas, nauczycieli, bez reszty. Już wtedy wiedziałem, że młodzież, z którą pracuję, chętnie pozna jej zasady i stanie do sportowej rywalizacji przy stole tenisowym.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Natychmiast po powrocie z Owińsk zacząłem wprowadzać nową dyscyplinę w życie. Najpierw wprowadziłem w tajniki moje koleżanki po fachu, no i …. zaczęło się! Koleżanki opanowały już sztukę sędziowania. Wkrótce ogromne zainteresowanie i ustawiczna chęć grania przeniosły się z grających nauczycieli na dzieci i młodzież. Czasami zastanawiamy się... – i po co nam to było. Na zajęciach pozalekcyjnych – SKS – tenis stołowy dźwiękowy wyparł goalballa! Ileż radości i satysfakcji czerpią z gry nasze dzieciaki! A jaka duma rozpiera tych słabszych, ćwiczących z ograniczeniami (tych, których możliwości wykonywania ćwiczeń ruchowych są niewielkie) wówczas, gdy wygrywają z przeciwnikiem starszym wiekowo, sprawniejszym, silniejszym...”.
Niedługo potem odbyły się w Łodzi pierwsze ogólnopolskie zawody. Po ich zakończeniu oczywiste było, że muszą zostać zorganizowane kolejne. Ośrodek w Owińskach każdego roku zaprasza na mistrzostwa Polski, odbyło się już sześć ich edycji. W międzyczasie zawodnicy startują w zawodach w swoich szkołach i ćwiczą podczas lekcji i zajęć dodatkowych. To doskonała zabawa oraz możliwość integracji i rywalizacji sportowej. Dzięki zaangażowaniu nauczycieli dzieci doświadczają zupełnie nowych dla nich emocji. Przy stole wszyscy są równi, każdy ma takie same szanse.
Gra się wszędzie
Zasady gry zostały dopracowane, spisane i wydane. Odbywały się kolejne szkolenia dla sędziów, prezentacje gry podczas różnych ważnych wydarzeń w całej Polsce. Goście z zagranicy też zawsze mogli liczyć na pokaz i szczegółowe omówienie zasad. Dzisiaj tenis stołowy dźwiękowy znany jest już w Czechach, Hiszpanii, Rosji, Serbii, na Litwie, Ukrainie, Węgrzech, Słowacji, a nawet w Katarze. Przy każdej okazji mówiono o nowej dyscyplinie.
Dzięki takim działaniom grę zobaczył i poznał dr Mirosław Górny z katedry Adaptowanej Aktywności Ruchowej poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Od razu docenił jej zalety i dostrzegł wielki potencjał. Zorganizował wyjazdy do kilku miast w Czechach, by jak najwięcej ośrodków mogło poznać grę. Dr Górny z zapałem wspierał pana Leszka i utwierdzał w przekonaniu, że tenis stołowy dźwiękowy to wyjątkowa gra. Rozwijająca i dostępna, warta studiowania i poznawania. Od czterech lat studenci AWF w Poznaniu mogą uczyć się metodyki gry w ramach swoich zajęć. Powstał osobny przedmiot obejmujący teorię i praktykę.
Pomoc techniczna
Udoskonalanie sprzętu, który ułatwi sędziowanie, trwa cały czas. Najtrudniejsze było wymyślenie i opracowanie urządzenia, które jednoznacznie i bezbłędnie udzielałoby informacji o liczbie odbić piłeczki w polu. Zawodnicy doszli bowiem do takiej wprawy i wypracowali sobie takie techniki rzutów, że oko sędziego często nie wystarcza. Wynalezienie niezawodnego urządzenia to było wielkie wyzwanie. Polegli na nim nawet studenci z politechniki, którzy przez rok próbowali swoich sił. Mimo pierwszych nieudanych prób pan Leszek się nie poddawał. O pomoc poprosił znajomego, który cierpliwie szukał nowych rozwiązań. Pan Krzysztof Koźlecki znalazł w końcu to, czego brakowało. Zaprojektował i wykonał urządzenie, dzięki któremu sędziowanie stało się prostsze. Laserowa wiązka światła oraz detektory dźwięku zainstalowane pod stołem wysyłają informacje do urządzenia optyczno-elektronicznego, które je analizuje i przetwarza. W rezultacie sędzia oraz zawodnicy i kibice otrzymują komunikat dotyczący popełnionego przez zawodnika błędu (przekroczenie, przecięcie linii środkowej, czas minął).
To nie koniec
Nic w życiu nie jest niemożliwe. Ta historia jest tego przykładem. Wystarczy impuls, motywacja i zaangażowanie. Pomysł, który zrodził się z ciekawości i chęci odkrywania, przyniósł naprawdę wspaniały efekt. Nauczyciele, którzy uczestniczyli w pierwszych szkoleniach, od lat mocno wspierają pana Leszka. Bez nich pewnie by się nie udało. To oni rozwijają dyscyplinę w swoich szkołach i dopingują dzieci do treningów. Wszyscy zgadzają się, że gra wpływa bardzo pozytywnie na rozwój podopiecznych i wiedzą, że to właśnie jest najważniejsze. Tego szukali i tego potrzebowali. Tenis stołowy dźwiękowy doskonale jednoczy społeczność pracującą z dziećmi niewidomymi i same dzieci.
Jeśli robi się coś z pasją, to musi się udać. Oczywiście ważne jest, żeby słuchać podpowiedzi i sugestii innych, dlatego spotkania trenerów i zawodników są bezcenne. Każde przynosi nowe spojrzenie. Pan Leszek z optymizmem patrzy w przyszłość i z wielkim uśmiechem wspomina przeszłość.